W skrocie: jest goraco, bardzo. Mango zaczynaja dojrzewac, deszcz ma przyjsc pod koniec miesiaca i wtedy zacznie byc parno, poki co jest sucho.
Wlasnie zakonczylismy tydzien egzaminow z 'The World in Which We Live', bylam w komisji organizujacej egzamin, ktory skladal sie z 3 czesci: egzamin ustny, 10 minutowa prezentacja jednego z tematow z curriculum (np: Namibia, Apartheid, Handel Niewolnikami, Prawa Czlowieka, ONZ, Czechy, Mandela, Ghani, M.L.King, Japonia etc), egzamin pisemny, duzo duzo pytan ze wszystkich wykladow, ktore mieli i z zadan, ktore studiowali. Trzecia czescia egaminu bylo napisanie ksiazki dla dzieci o zyciu dziecka mieszkajacego za granica, przedstawienie jego warunkow zyciowych etc. Byla nawet jedna ksiazka o Ester z Warszawy, gdzie wybuchla wojna, kiedy to plemie X walczylo z plemieniem Y o jezioro Z. Wojna byla krwawa, zolnierze byli niemili i zlapali Ester i inne dziewczeta i zmuszali je do nierzadu. Zolnierze byli roznych kolorow, czarni i zolci.
Wzruszona bylam niesamowicie czytajac te przygody biednej Ester, ale zmusilam sie, pomimo mojego wielkiego patriotyzmu, do wyjasnienia chlopcu, ze w Polsce nie bylo zadnej wojny domowej tego typu, i ze Polska dla Polakow i my nie mamy kolorowych zolnierzy. Chlopiec zakleil Warszawe i Polske, wkleil Maputo i Mozambik, i pasowalo doskonale!
Z prezentacji ustnych mozna bylo dowiedziec sie wielu ciekawych rzeczy, ze np: w Czechach uprawia sie ryz, i ze w Portugalii jest zimno. Byla tez jedna prezentacja o Polsce (i prosze zgadnac kto mial wielki wplyw na wybor tego tematu?) i byla najbardziej sensowna z prezentacji europejskich oczywiscie :D
Teraz musimy ocenic wszystkie ksiazki, posprawdzac testy i powyliczac average (??) z prezentacji, to moze zajac chwile...
Wspominalam o tym, ze jest goraco? I, ze nie bardzo sluza mi te temperatury? Bo szybko sie mecze i nie moge odpoczac, w nocy chlod przychodzi tylko nad ranem i nie moge sypiac.
Ale za to za tydzien jade na wakacje :) Nad jezioro. THE lake. Trzecie co do wielkosci w Afryce. I mam nadzieje, ze nie dostane slimakow, tfu tfu, to takie paskudztwo, co wchodzi w nogi i zyje w srodku, i jest bardzo dlugie, i potem to trzeba wyciagac na sile, blee. Nie pamietam jak to sie fachowo nazywa... Ale wakacje mi sie naleza, za duzo stresu i frustracji bylo w ciagu ostatnich 2tygodni. A potem, na poczatku listopada jedziemy na 'midway meeting' do Mozambiju, spotkac reszte naszej grupy :D
Tutaj jakies takie zaczete i nieskonczone z ostatniego miesiaca....
Kapuscinskiego z tego nigdy nie bedzie, prosze o wybaczenie...
Dni sa rozne, skladaja sie z roznych komponentow. Sa dni cebuli sprzedawanej na kazdym rogu we wsi i w miescie, sa dni pasow prowadzanych na lancuchach, sa dni zebran i spotkan. Zebran ostatnio pod dostatkiem, i nareszcie coz zaczyna wynikac z tych zebran, staja sie czyms wiecej niz czekaniem na zebrania, podejmowane sa dyskusje i decyzje! Zbliza sie egzamin z przedmiotu 'Swiat, w ktorym zyjemy'. Mam zaszczyt byc czlonkiem komisji przygotowujacej egzamin, razem z Elsie i Timothym. I taka aktywna jestem i do tylu rzeczy sie zapisuje, ze nie jestem pewna, czy podolam z czasem. W tamtym roku studenci nigdy nie otrzymali wynikow z egzaminu... W tym roku to sie nie powtorzy, nie dopuszcze do tego...:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Dzis w minibusie usmiechnelam sie do wspolsiedzacego i pozdrowilam go serdecznie w Chichewa. Odpowiedzial szczesliwie, zadal pytanie, ktore znalam i zaczal dalej, ale to juz bylo za duzo, moja znajomosc tego jezyka jest ulomna w dalszym ciagu. Tak czy owak jestem Ola z Europy Wschodniej i przyjechalam zbawiac swiat, a ty czym sie zajmujesz? Ja jestem profetem. Profet, naprawde? Na czym to polega? Na przewidywaniu przyszlosci, modleniu sie za innych i nauczaniu. Aha, dobrze wiec. I w pazdzierniku jedziemy z zona do Nowego Yorku i Hollywood, tez bedziemy tam nauczac. Powodzenia! Idz z Bogiem. Konwersacja sie na tym skonczyla, moze mam imie antychrysta wypisane na czole.
Jesen z moich studentow chyba wzial sobie za zadanie nawrocenie mnie. Najpierw zaprosil mnie do swojegokosciola adwentystow, mam nawet zamiar skorzystac z zaproszenia, ale jedynie z ciekawosci. Rowniez dal mi do przeczytania ksiazke pt.: Seeking and finding God in all things. Jak przeczytam to zostane jezuitka, bo to przez nasladowce Ignacego Loyoli bylo napisane, wstep przeczyalam.
W ramach spotkan, widzialam sie dzis z Erickiem aka personal hero, dzieki ktoremy tutaj jestem, mowiac szczerze. Moze to troche za duzo powiedziane, dzieki ktoremu wzielam pod uwage Malawi wybierajac sposrod trzech krajow, do ktorych moglam pojechac (pozostale to Angola i Mozambik). Moze ktos obejrzal ten 'film' na google video 'Introduction to Malawi', ktory staralam sie upowszechnic, on go zrobil w zeszlym roku. I w kwietniu wrocil wspolpracujac z inna organizacja, przygotowujac grunt pod Child Care Centre. Chlopiec zloto, bohater cala geba, teraz wraca do Europy studiowac Development Aid. Coz, niektorzy sa urodzonymi bohaterami.
A ja jestem zmeczona i leniwa, i prosze o wybaczenie.
Juz powinnam spac, ale nie moge. Duszno jest troche, jestem wrazliwa na redukcje powietrza i bede sie meczyc. Poza tym bylam bardzo zmeczona kiedy wrocilam z miasta i zeby powrocic do poziomu, kupilam sobie coca cole. Smieszne, bo ja nie pijam zwykle coli ani zadnych innych napojow gazowanych, i zwykle miewalam walki z moimi pannami z internatu w Danii, o to, zeby nie pily tego syfu wieczorami, bo sie hiperzaktywuja. Slyszalam kiedys od znajomej, ze ona uzaleznila sie od coli w czasie pobytu w Angoli, bo cola jest tansza niz butelka wody. Wydawalo mi sie nieprawdopodobne, zeby i mnie cos takiego spotkalo. Teraz widze, ze jednak bede musiala uwazac. Ale sa tez dobre wiesci, a mianowicie wyrzucilam ze swojej diety chleb tostowy! Zamiast tego na sniadanie owsianka, chyba zdrowsze rozwiazanie. Poza tym salatka z kapusty, marchwii, pomidorow i papryki takze okazala sie dostepna, nawet placki ziemniaczane wychodza calkiem niezle ;) No i murzynka upieklam w sobote, to juz zupelnie niespotykany luksus, mimo tego, ze nie mialam problemow ze znalezieniem skladnikow. Z tym, ze piekarnik w domu Naomi jest rzecza naprawde unikalna. No i skladniki sa raczej drogie, maka nie jeste zwykle uzywana, jedynie ta kukurydziana. Zreszta wszystko wydaje mi sie drogie, jedynie ceny warzyw na targu sa w porzadku. W supermarketach produkty sa zwykle importowane, dlatego bardzo drogie. Rodowici Malawianie jadaje zwykle nsime lub ryz z warzywami, nie potrzebuja produktow z importu. Azungu potrzebuja i azungu zwykle maja kase, zeby za nie placic. Tylko nie w tym wypadkuJ Chyba nie wspominalam wczesniej, jak to jest, ale ja i Die dostajemy tzw 'food allowance' w wysokosci 6500 kwacha na tydzien. Jeden dolar to 140 kwacha, czyli zlotowka to mniej wiecej 70 kwacha. Wedlug moich wlasnie dokonanych obliczen, jest to ok. 93 PLN. Wszystko byloby ok, pokrywaloby to ceny potrzebnej zywnosci importowanej nawet, gdyby nie problem mojego zaginionego bagazu. Bo w dalszym ciagu jestem w stanie uzupelniania garderoby, srodkow higienicznych etc. I latam od sklepu do sklepu, zeby zobaczyc gdzie najtaniej i najlepiej. Jesli chodzi o ubrania, to najlepszy jest lumpeks DAPPu, gdzie wszystko jest pomiedzy 300-400 kwacha. Z tym, ze spodnie musialam juz kupic w normalnym sklepie PEP, made in china, za ponad 2 tysiace. Niedlugo bede znala wszystkie ceny w kazdym sklepie w miescie. Typowe dla wolontariuszy jest robienie zakupow w Shoprite, wielgachnym, iscie eurpoejskim supermarkecie, gdzie mozna dostac mniej wiecej wszystko. Ceny tez sa odpowiednie, np jedna panna kupuje tam szampon Palmolive za ponad tysiac kwacha, za ktory ja zaplacilam dzisiaj w malym sklepie z kosmetykami, 350 kwacha. Aj, niekrorzy ludzie sa straszni, naprawde. Ja latam po tych sklepach i frustruje sie naprawde, bo ceny tych samych rzeczy roznia sie niesamowicie. I badz tu madry i zapamietaj co, gdzie i po ile.
'Dostrzec taka chwile,
W ktorej kocha sie zycie
I moc w niej byc stale,
Na wiecznosc w zachwycie
W pelnym sloncu, dumnie,
Na wlasnych nogach
Moze wtedy bedzie mozna
Dostrzec usmech Boga'
(Buzu Squat, Przebudzenie)
Ta piosenka zawsze byla mi bardzo bliska, odzwierciedlala jakiegos rodzaju idealy za ktorymi nastoletnie marzanny chcialy gnac.
I tutaj tak czesto udaje mi sie odczuwac te chwile pelni szczescia i radosci zycia, te glebsze i te tylko po kostki, ale tak duzo dajace.
Razem z polowa naszych studentow pojechalismy na tzw 'common action' (w wolnym tlumaczeniu: pospolite ruszenie) do budujacego sie siostrzanego collegu Amalika. To tam, gdzie Els ma swoja praktyke, ktora sie jeszcze nie zaczela, bo szkola jest ciagle wielkim placem budowy... Przyjechalismy, weseli i pelni sily i dobrej woli. Iiiiiii, naprawde. Tego sie nie widzi czesto, zeby ludzie cieszyli sie tak bardzo wiedzac, ze zaraz beda upracowani po lokcie. A oni spiewali cala droge w minibusie, i po dojechaniu na miejsce i wyjsciu z samochodow dalej spiewali i bebnili, i niczego sie nie bali. Naszym zadaniem bylo malowanie budynkow na zewnatrz i ram okiennych, zadne z nich nigdy nie mialo z tego rodzaju praca do czynienia. Ale sie udalo, specjalisci zaakceptowali jakosc, chociaz ja osobiscie mialabym z tym problem :D
.............
Ale droga powrotna... Jechalam razem z nimi, spiewali i bebnili, i podskakiwalismy na dziurawej, piaskowej drodze, i jak oni spiewaja, to jakos tak piekniej sie robi, jakos tak lzej na sercu i lzy zaczynaja splywac, ot tak sobie, z czystej radosci. Takie male niesamowitosci, chwile, w ktorych kocha sie zycie, bo po prostu jest.
2 komentarze:
"kochać życie za to, że po prostu jest"... taaaaaaaaaaa... ja mam dziś w sobie multum miłości!!!
więcej zdjęć proszę :)))
Czasami az przykro sie robi ze siedze w tej zapyzialej europie i staram sie zarabiac na zycie w iscie europejskim standardzie... W sumie moze kiedys to rzuce... W koncu i tak wszystko sie konczy.
Powodzenie i jak najbardziej wiecej zdjec - no i przedewszystkim na tych zdjeciach troche Ciebie!!! Udowodnij ze tam jestes :P
caluje xxx
Prześlij komentarz