Dzisiaj. Budzik nastawiony na 6.15. O 7.00 odjezdza transport do najblizszej wioski z targiem, gdzie mialam sie udac. Bardzo szyki prysznic w chlodnej wodzie, chlodne prysznice nie sa przyjemne, gdy na zewnarz nie jest zbyt cieplo. Bo my mamy zime, wlasciwie juz jej koniec powinien byc, ale sie nie zapowiada. Zime znaczy, ze w ciagu dnia jest, przypuszcam, ok 22´C, moze troche mniej czasami. Poza tym niebo jest bardzo czesto zachmurzone i wyglada, jakby sie zbieralo na burze, chociaz nigdy do tego nie dochodzi. Co prawda 3 dni temu padalo! Nie dlugo i nie duzo, ale dla mnie byla to jak anomalia, jako, ze pora deszczowa zaczyna sie w pazdzierniku. Tublcy nie wzieli tego za anomalie, o tej porze roku tego typu pogoda jest typowa, w marcu jak w garncu powiedzialabym.
Wracajac do dzisiejszego poranka. Samochod codziennie wyrusza o 7.00 wyworzac ludzi, ktorzy maja cos do zalatwienia w miescie lub na najblizszm targu, w drodze powrotnej zbiera wykladowcow, ktorzy tutaj pracuja. Dzisiaj tez dowiedzialam sie, ze sa dwie drogi wiodace do cywilizacji. Jedna do Lunzu, wsi z targiem i sklepami, i minibusami odjezdzajacymi do miasta. Druga do innej wsi, z lotniskiem, wiodaca do miasta. Ta wlasnie droga samochod pojechal dzisiejszego ranka, teraz juz wiem. Na szczescie wracal wlasciwa droga i dzieki temu mialam szanse zrobic swoje pierwsze zakupy zieleniny. Bo do tej pory kiepsko jadalam, nie mialam czasu nigdzie wyruszyc, a jak juz bylam w miescie, to nie po drodze byl targ. Jedzenie w szkole nie jest zbytnio urozmaicone, rano owsianka ryzowa (nie ma to sensu, wiem), dwa razy dziennie nsima (kasza manna z kukurydzy ugotowana na sztywno), do tego najczesciej zielenina typu liscie musztardy, czasem rybki typu Whiskas i czerwona fasolka, ktora dla mnie jest rarytasem, jako, ze to jedna z niewielu rzeczy, ktora teoretycznie moge jesc. Czasem jest jakas gotowana wolowina czy cos, w soboty ryz i kawalek kurczaka. Nsime jadlam ze dwa razy, dobra nsima nie jest zla z dobrym sosem, rzecz w tym, ze jadajac tak wiele rzeczy, ktorych jadac nie powinnam mam wyrzuty sumienia, i wtedy najlatwiej jest zrezygnowac z nsimy. Bo glownie odzywiam sie tostami z maslem orzechowym i dzemem... Tosty brzmia zapewnie pansko, mowiac prostszym jezykiem, kuchenke mamy elektryczna w postaci dwoch, powedzmy, magrzewajacych sie sprezyn, nie mam pojecia jak to sie nazywa typowo. Na jednym z tych palnikow kladzie sie druciana konstrukcje pomyslu jednego z wolontariuszy, ktora umozliwia podpiekanie sie chleba jednoczesnie nie palac go doszczetnie, co sprawiloby polozenie go bezposrednio na palniku. Taa. Maslo orzechowe jest rowniez popularne, i maslo moge jesc. Gorzej z chlebem, ktory jest jedynie tostowy, co zrobic.
Wracajac do targu... Nie wiem jak to opisac, zeby dalo wyobrazenie...
Stragany z dachami z plandeki lub nie, konstrukcje zwykle z galezi lub towar po prostu rozlozony na workach lub plandekach na ziemi. Towar typu odziez uzywana lub nowa, koce, chitendzi (to ten kolorowyi wzorzasty material, z ktorego szyje sie tradycyjne stroje, uzywany codziennie jako nakrycia, spodniece przewiazane na biodrach, nosidelka dla dzieci, nakrycia glowy etc), miski, kubki, wiaderka, grzebiebienie, lusterka, pomidory, banany, cebule, ziemniaki, fasole roznego rodzaju, soja, kukurudza, jajka etc etc. Asortyment targu na stadionie, dla wtajemniczonych.
CDN
1 komentarz:
nie zapomnisz, nie zapomnisz... ja za to powinnam go doskonalić i świecić przykładem, jeśli mam zamiar szczycić się z mianem polonistki, hehe ;)
heh nie ma to jak nasza polska, biała zima... te sprzed kilku, kilkunastu lat mam na myśli zwłaszcza, bo obecne nie odbiegają aurą od opisywanej przez Ciebie, a przynajmniej niewiele im brakuje...
Prześlij komentarz